Globalne korporacje nie są takie złe

Eugeniusz Twaróg

Zagraniczni inwestorzy aż się rwą, by rozmawiać z władzą o swoich zasługach i oczekiwaniach

Temat: „Rola globalnych firm w rozwoju państw i społeczeństw Europy Środkowej” i udział w panelu Filipa Grzegorczyka, wiceministra skarbu, wieszczyły gorącą dyskusję. Publiczność i paneliści oczekiwali, że będzie raczej krytycznie nastawiony do międzynarodowych korporacji, wpisując się w modną ostatnio narrację podkreślania polskości. Tymczasem…

— Bez wielkich koncernów nie poradzilibyśmy sobie. Niewątpliwie ich rola była istotna i w dużej mierze pozytywna — stwierdził Filip Grzegorczyk. — Strasznie mnie pan rozczarował. Sądziłem, że powie pan, że trzeba było zrobić wszystko inaczej, a pan przebił ten balon i cała dyskusja wyparowała — zareagował Wiesław Rozłucki, doradca strategiczny Rothschild Polska. Mimo to w końcówce było gorąco.

Odpowiedzialny biznes

Filip Grzegorczyk stwierdził, że Polska ma już za sobą etap prostych montowni i pełnienia roli dostawcy taniej siły roboczej. Dojrzeliśmy jako państwo, społeczeństwo i gospodarka — nasze oczekiwania wobec inwestorów są inne. Nowe oczekiwania ma również społeczeństwo — konsumenci i pracownicy. Coraz ważniejsze są odpowiedzialność biznesu i jego wpływ na otoczenie. Pytanie, jak wobec takich oczekiwań zarabiać pieniądze. Anna Pawlak-Kuliga, prezes IKEA Polska, stwierdziła, że się da, a Polska jest najlepszym przykładem.

— Jesteśmy numerem jeden w grupie pod względem przychodów. Polska to prawdziwy fenomen i dzielimy się sukcesem z pracownikami, którzy dostali podwyżki o 20 proc. wyższe niż zaproponowane przez rząd w ramach minimalnej stawki, oferujemy ubezpieczenia emerytalne i zdrowotne. Dajemy 13 tys. miejsc pracy. Zapłaciliśmy 914 mln zł podatków — powiedziała szefowa IKEA.

Wiesław Rozłucki zauważył, że żadna globalna firma nie może obecnie pozwolić sobie na stwierdzenie, że jej priorytetem jest zarabianie pieniędzy. Liczy się zrównoważony biznes.

— 10 lat temu w Davos brałem udział w dyskusji o tym, czy firma powinna zarabiać, czy dbać o CSR. Powiedziałem wtedy, że w Polsce musimy zbudować najpierw kulturę korporacyjną ukierunkowaną na wzrost produktywności. W PRL przedsiębiorstwa budowały żłobki, miały rozbudowane programy socjalne, robiły wszystko, tylko nie generowały zysku. Produktywność firm zagranicznych wciąż jest dwa razy wyższa niż średnia krajowa — powiedział Wiesław Rozłucki.

Jego zdaniem, w tym zakresie wiele możemy nauczyć się od koncernów międzynarodowych, które czerpią z doświadczeń uzyskiwanych na wielu rynkach, co pozwala im wypracować najlepsze, najbardziej efektywne rozwiązania.

Segregowanie kapitału

Zdaniem byłego szefa giełdy, globalne firmy wciąż mają ogromną rolę do odegrania w Polsce. Ważne, by jak najwięcej kompetencji cedowały na lokalne zarządy.

— O to warto walczyć — stwierdził Wiesław Rozłucki. Zaznaczył, że konieczny jest dialog między władzą a inwestorami zagranicznymi, żeby wiedzieli, jakie są oczekiwania wobec nich. Niepokoją go niejasne wypowiedzi przedstawicieli rządu, że Polska potrzebuje przede wszystkim kapitału wysokiej jakości, a nie kapitału w ogóle.

— Kto ma być „gatekeeperem”, który powie: ten inwestor jest dobry, a tamten nie. Obawiam się, że będzie to urzędnik państwowy — powiedział były prezes GPW. Zwrócił uwagę na konieczność podwyższenia kompetencji decydentów, ze względu na ogromną wagę decyzji o rozwijaniu jednej gałęzi gospodarki i nierozwijaniu innej. Grzegorz Zieliński, dyrektor regionalny EBOR wskazał inny problem związany z selektywnym podejściem do inwestycji.

— Sporo mówi się o innowacyjności. To skomplikowany temat. Łatwo wypowiadać się o nim ogólnie, trudniej wspierać. My uważamy, że warto wspierać wdrażanie rozwiązań sprawdzonych na innych rynkach, czyli skorzystać z doświadczeń globalnych firm. Drugim elementem wspierania innowacyjności jest finansowanie na zupełnie pierwotnym poziomie. Takie wsparcie chemy dawać spółkom venture capital — powiedział Grzegorz Zieliński.

Szef EBOR stwierdził, że transfer know-how od globalnych firm miał bardzo duży wpływ na polski rynek — np. w zakresie efektywności energetycznej, zużycia wody i poszanowania powietrza.

Konstruktywny dialog

Dyskusja nabrała temperatury po wystąpieniu Tomasza Bogusa, prezesa BGŻ BNP Paribas, który zamiast wyliczać, co dobrego firma zrobiła dla Polski, zapytał, co państwo robi dla inwestorów zagranicznych. Przypomniał, że BNP Paribas to czwarta grupa bankowa na świecie, obecna na 75 rynkach, podchodząca długoterminowo do inwestycji.

— Taki inwestor wchodzi na polski rynek w określonych warunkach. Rok później zmieniają się one diametralnie. Pojawia się podatek, którego bank zapłaci 200 mln zł, do tego dochodzi ryzyko legislacyjne związane z kredytami frankowymi. Nie jesteśmy inwestorem, który wycofuje się z rynku, bo przestaje zarabiać. Jesteśmy cierpliwi, ale w pewnych granicach — stwierdził Tomasz Bogus. Zaznaczył, że nie można przyciągać inwestorów bez stabilnej infrastruktury prawnej i podatkowej zapewniających stałe warunki prowadzenia biznesu.

— O ile pamiętam, jest pan z banku zmieniającego się świata. Zmiana nie powinna zaskakiwać, dzisiaj jest regułą. O podatku bankowym mówimy od czterech lat. Można było się przygotować — odpowiedział Filip Grzegorczyk.

Jego zdaniem, konieczny jest dialog między biznesem a polityką, z czym zgodzili się wszyscy dyskutanci. Anna Pawlak-Kuliga stwierdziła, że dobrym miejscem na dialog jest Krynica, gdzie udało jej się porozmawiać z wicepremierem Mateuszem Morawieckim.

— Nie można prowadzić biznesu bez dialogu z władzą. Nie powinien dotyczyć on tylko bieżących spraw, ale kwestii długoterminowych. To trudne, bo generalna tendencja jest taka, żeby zajmować się dniem dzisiejszym, a nie myśleć o tym, co będzie pojutrze — stwierdził Gerard Bourland, dyrektor generalny Veolii w Polsce.

© Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Partner główny

Lotos

Partnerzy serwisu

Philips

Wideo